Znowu nam się wkradła dłuższa przerwa blogowa. Tym razem to już czyste lenistwo, a może lekki dół, bo szaro za oknem było i chęci do wszystkiego brak... Ale słonko znowu wygrało z chmurami i parę ostatnich dni pięknie przygrzewało. A jak jasno za oknem to i na duszy lżej :)
Dzisiejszy post będzie dosyć chaotyczny, bo emocje wielkie. Powiększyła mi się lalkowa rodzinka! O tak i to o lalę z mojej wishlisty, z czego bardzo się cieszę. Czekałam bardzo długo, bo zaraz po zakupie pojechała do SPA, po swoje nowe oblicze. Piękną buzię podarowała jej
Ania , za co bardzo serdecznie dziekuję :) Jestem mega szczęśliwa! Makijaż wykonany bardzo starannie i profesjonalnie. Moje zdjęcia nie oddają w pełni jego uroku, bo choć słonko za oknem, to ocieplają mi blok i mam zaciągnięte cały czas rolety. Ale uwierzcie mi na słowo, wygląda obłędnie.
Poznajcie Maję - pukifee Luna :)
Ania zadbała też o jej łysą główkę, ubierając jej tę kraciastą chusteczkę, czym bardzo mnie rozczuliła. Wygląda w niej tak uroczo, że spokojnie poczeka na wybór włosków. I oczywiście Ania ubrała ją, żeby nie jechała golutka. Przywiozła też z sobą wyprawkę, ale tę pokażę w kolejnych postach. Te mega odjazdowe ogrodniczki i słodziachne butki to oczywiście dzieła Ani. Dziękujemy bardzo :)))
Dotykam ją i poznaję, bo nie ukrywam, jej ciałko to nie obitsu, trzeba się go nauczyć. Na początku była tak naciągnięta, że nie siadała. Delikatnie sprawdzałam jej możliwości ruchowe i coś "puściło", nie wiem jak to nazwać, może gumka była skręcona, ale od tego momentu chodzi znacznie luźniej i bez problemu siada :) Ale ciągle jeszcze te gumki żyja swoim życiem.
Kupiłam 4 pary oczu, bo nie wiedziałam w jakich jej bedzie najlepiej. Planowałam zielone, ale chyba w brązowych jej lepiej do tego makijażu. Jak się odważę, to zrobię przymiarkę pozostałych.
Aniu, bardzo dziękuję, bo to głównie dzięki Tobie ją mam :) Gdybyś nie zgodziła się jej pomalować, do zakupu by nie doszło.
O pukisiu to tyle, zapewne więcej będzie w kolejnych postach, chociaż najpierw chciałabym nadrobić inne zaległości lalkowe.
Moja rodzina powiększyła się o 2 nowych członków :)) Takich futrzastych. Adoptowałam 2 kociaki, dziewczynkę i chłopca, ale nie jest to rodzeństwo. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia na FB, że 3,5 miesięczny kociak szuka domu, bo ktoś wyrzucił go z samochodu w środku miasta. Jego fotka tak mnie chwyciła za serducho, że następnego dnia był już u nas. W schronisku spędził na szczęście tylko jeden dzień. Od razu przygarnęłam też malutką, 6 tyg kotkę, bo 2 koty chowają się lepiej. Kotkę ktoś podrzucił do ogrodu w nocy, kiedy temperatura spadła do zera. Ciśnie mi się wiele słów na usta, ale daruję sobie. Najważniejsze, że kotki są już z nami, szczęśliwe, i dają szczęście nam :) Kajtuś dostał antybiotyk i za tydzień będzie go można zaszczepić. Maja (tak, to od niej mój pukiś dostał swoje imię) już po pierwszym szczepieniu. W ciągu najbliższych tygodni czeka je jeszcze kolejne szczepienie i ostatnie odrobaczenie, i miejmy nadzieję, że to już koniec wizyt u weta.
Kotki są bardzo aktywne kiedy nie śpią, mruczą niesamowicie głośno i lgną do nas od pierwszych chwil. Między sobą się ścierają, ustalając hierarchię ważności, ale już widać, że się wzajemnie polubiły. Lubią się razem ganiać i bawić, a potem spać, jeśli nie wtulone w siebie, to przynajmniej blisko :)
A teraz wybaczcie mi mały spamik zdjęciowy.
To jest Kajtuś, 4 m-ce, rasa europejska ;)
To jednak prawda, że koty uwielbiają parapety i widok za oknem. Tyle tam się dzieje ciekawego! Ile ptaków, owadów, a nawet ostatnie liście ruszające się na wietrze sa warte kociej uwagi. Żeby tak można było je dotknąć, potarmosić :)
A to Maja, 6 tyg, rasa europejska ;) To sugestia pani weterynarz, żeby wpisać "europejska" zamiast mieszana. Bo ładniej wygląda w książeczce, a co :)
Na dzisiaj to tyle. Pozdrawiam serdecznie i do napisania :)