środa, 26 lutego 2014

W końcu mam dość sił, żeby napisać posta....

   W końcu mam dość sił, żeby napisać posta. Całą moją rodzinę dopadło choróbsko i odejść nie chciało. Mnie poczęstował małżon, ja sprzedałam dzieciom. Małżon już zdrowy, ja prawie, walczą jeszcze dzieciaki. Jakoś tak hurtem to wszystko poszło, ehh. Ale najważniejsze, że wychodzimy na prostą. Robótkowo jak zawsze było aktywnie, ale komp poszedł w odsiadkę, bo ból mięśni i pleców niestety nie pozwalał na dłuższe siedzenie, tak samo łzawiące oczy i cieknący noc. Dlatego dopiero teraz mogłam obfocić moje ostatnie dłubanki. Słońca nie było niestety, ale przynajmniej aparat uznał, że ma wystarczającą ilość światła i nie terroryzował mnie lampą.
   Jako że Jill wciąż u nas, to znów maluchy na tapecie. Właśnie wróciły ze spacerku troszkę zmarznięte. Z tej okazji dostały nowe sweterki z kapturkiem, w pełni użytkowym. Do kompletu rampersiki i opaseczki. Sweterki wiązane pod szyjką...wciąż czekam na mini guziczki , te nasze to giganty, więc nawet nie próbowałam ich użyć. Opaseczki wiązane z tyłu głowy, co pozwala ładnie je dopasować na łepetynce, kwiatuszek "ruchomy", można dowolnie zmieniać jego położenie :) Dziewczyny dostały też rajtuzki, ale uwierzcie mi....sama nie wiem jak udało mi się je uszyć.




   
   Rampersiki są z tyłu zapinane na koralik, żeby łatwiej było zakładać, ale i tak najlepiej wyjąć rączki.


   Po spacerku maluchy postanowiły porysować. Dostały do tego kredki i zeszyciki made by me. Pojemnik na kredki i dwa pozostałe, które widać w tle na półce, też wykonane przeze mnie. Są z pokryweczkami.



   Muszę przyznać, że fajnie wyglądają tak razem, w jednakowych ubrankach. Jak bliźniaczki :)
Przy okazji pochwalę się mebelkami, które udało mi się wspólnie z Jill upolować w netto jakiś czas temu. Niestety tylko jeden komplet do jadalni (stół i 2 krzesełka) i jeden do kuchni (kuchenka i lodówka). Tak więc na razie dzielimy się nimi wspólnie :)

   Na koniec dodam, że wkrótce (może nawet dziś) uruchomię zakładkę "for sale". To tak w związku z pytaniami o moje dłubanki. Dzisiejsze obydwa zestawy (sweterki, rampersy i opaski) też tam się znajdą. Serdecznie zapraszam :)

To na tyle. Zdrowia wszystkim życzę :)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Piszę tego posta i napisać nie mogę...

   Piszę tego posta i napisać nie mogę, ciągle coś mnie odrywa. Pierwsza wersja miała być walentynkowa. Zrobiłam nawet mini serduszka, ale jak zwykle życie rodzinne zweryfikowało moje plany. Dzisiaj, jak nie skończę to znów będą musiała wsio zmienić, bo będzie nieaktualne. Ale ok, piszę.
   Korzystając ze słońca, które ostatnio dość często do mnie zagląda, zebrałam się w sobie i zrobiłam fotki. Nie powiem, bo dziś focenie nawet sprawnie mi poszło. I dobrze, bo komplecik gotowy do pokazania już od kilku dni a ja z leniem walczę.
   Obiecałam, że pokażę prezent jaki przywiozła ze sobą Jill, co też czynię. Jest to konik na biegunach, własnoręcznie malowany przez "mamę" Jill  :) Konik jest cudowny, w kolorkach jakie lubię i super się wpasował w dzisiejszą sesję :) Ślicznie dziękuję za prezent i myślę, że Zosia będzie równie zachwycona konikiem, jak dzisiaj była Jill.
  Konik jest trochę duży, Jill podchodziła do niego z lekkim strachem w oczach. Postanowiła go troszkę oswoić, ale kiedy tylko przytuliła swoją buźkę do konikowej grzywy o strachu nie było już mowy.


   Pierwsze próby wchodzenia, najpierw tylko stopka...


   potem niepewne siadanie...



   i wreszcie bujanie na całego :)


   A tu już zapędy malucha zaczęły przybierać bardziej niebezpieczną formę, więc zmuszona byłam skierować jej uwagę w ciut inną stronę.


   A że dziś mamy Dzień Kota, zachęciłam łobuziarę do zabawy z Gwiazdkiem, czyli kotkiem z serii LPS.


   Gwiazdek zachwycony, nawet pozwolił się posadzić na grzbiecie.


   Przez chwilę było spokojnie, po czym miss Foch stwierdziła, że kot powinien mieć futro a Gwiazdek go nie ma, więc co to za kot pfff.....i zaczęła szukać innego. Tłumaczyłam, że tutaj nie ma innych kotów, są króliki, ale przecież ona wie lepiej. Coś w tym jest, bo znalazła.... i to kocura nie tylko że kotka :) Z pięknym rainbow furkiem :) Z takim to dopiero zabawa !


   Nie wiem jakich argumentów użyła, ale zwierz pozwolił sobie nawet wejść na głowę.



  Wreszcie Jill wyczerpała chyba wszystkie zasoby swojej i kocura energii, i zapadła w drzemkę na miękkiej kociej łapie a ja mogłam odetchnąć przy filiżance kawy.
   I tym kocim akcentem kończę na dziś. Wszystkim kocim pupilom życzę cudownych chwil spędzonych na wygrzewaniu futerka i figlach z domownikami :)
   Jill ubrana w komplecik robiony na drutach, plus szydełkowe butki , kokardka i ozdoby na czapce, oraz  ręcznie szyte rajstopki.

piątek, 7 lutego 2014

✿Znowu pomęczyłam Milkę...

   Znowu pomęczyłam Milkę :) W sumie to nawet jej się podobało i nie marudziła, no może poza drobnym upadkiem na nosek. Na szczęście nic się nie stało. A wszystko przez to, że Milka stała na własnych nogach, bez podparcia :) Sukces ! Uszczelniłam jej pachwiny i teraz nie kłania się w pas przy próbie postawienia jej.
   Ciałko tangkou ma właśnie tę wadę, że ma duży luz w miejscu gdzie uda wchodzą w korpus. Często nawet w czasie trzymania lalki w ręku głowa przeważała ją do tyłu. Teraz ta część "chodzi" dość ciasno, ale za to lalka jest w stanie złapać równowagę. Drugi mankament to stopy. W sumie to nie mankament, to nawet zaleta, bo są pięknie wyprofilowane jak u ludzi. Ale utrudnia to stanie, stąd uznałam za wadę, ale z kolei buty na dość stabilnej podeszwie sobie z tym poradziły. Obitsu ma całkiem płaskie stopy od spodu, dlatego też łatwiej postawić lalkę. Póki co moje "zabiegi" pomogły i Milka mogła zapozować.
   Gabrysia zadbała o to, żeby lali było ciepło w mroźne zimowe dni i uszyła Mili kurteczkę :) Ale jaką !!! Cudo normalnie. Nie dość, że ocieplaną, pikowana, to jeszcze na suwak całkowicie funkcjonalny i z kieszonkami !! Też oczywiście używalne :) Kolorek super pasujący do lalki. Bardzo dziękuję i ogromnie się cieszę, bo sama bym takiej w życiu nie uszyła. Trwało to chwilę zanim ją Wam pokazałam, bo dziergałam czapę i szalik na drutach. Parę razy prułam, zanim czapka uzyskała wygląd ostateczny, ale jestem z niej bardzo zadowolona :) Szkoda, że nie ma u nas już śniegu, bo planowałam fotki w lesie.
   A teraz sami zobaczcie Gabrysiowe cudo:


   Tu rozpięta kurteczka, żeby pokazać, że suwaczek działa jak należy. Szkoda, że całkowicie go nie rozpięłam, zreflektowałam się dopiero oglądając fotki. No cóż, uwierzcie na słowo, że można.


   Materiał kurteczki cudowny. Te motylki i serduszka są w sam raz na lalkowe kreacje :)
   I na koniec fotka, na której lepiej widać, że Mila stoi samodzielnie:


 
   Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i dziękuję za miłe komentarze :)

wtorek, 4 lutego 2014

✿Dzisiaj kolejna stylizacja...

   Dzisiaj kolejna stylizacja uszyta przez Gabrysię dla Milki. Trochę trwało zanim ją pokazałam, bo panna jak weszła w niedzielną sukienkę, tak nie mogłam się doprosić o jej zmianę. Zagroziłam, że w takim razie nie dostanie już ani jednego łaszka więcej :) Pomogło i tak oto Milka w wersji codzienno-spacerowej. W skład zestawu wchodzi spódniczka z jeansowym karczkiem na szelkach, jeansowa kurteczka i śliczna torebeczka na ramię :) Gabrysiu, dziękujemy bardzo za wszystkie cudne ubranka. Dodawać chyba nie muszę, że uszyte bardzo starannie, bo w przypadku Gabi to norma :) Dołożyłam bluzeczkę, rajtki, getry, buciki, opaskę i zamotek.
   Coraz trudniej mi ogarnąć jej włosy. Do zdjęć prostowałam przez papierowy ręcznik, część końcówek tych najbardziej sfilcowanych pościnałam. Góra wygląda całkiem fajnie, ale dół i tak nie jest najlepszy. Idealnie wyprostowane to one nie będą chyba nigdy. No cóż, kiedy staną się nie do opanowania, to zetnę je całkowicie i dostanie wiga. Co prawda ta część rootowana głowy nie jest równa, ale myślę, że wiga da się przykleić. No dobrze, teraz fotki :









   No to słonecznego dnia wszystkim życzę i do następnego razu :)