niedziela, 30 sierpnia 2015

Lato nie daje za wygraną...

   Lato nie daje za wygraną, ale przynajmniej te extremalne upały mamy już za sobą. Tak jak teraz może pozostać na długo :) Cóż to jest te 33 stopnie w porównaniu z 38 sprzed 2 tygodni. Ja generalnie lato lubię, wręcz kocham, za to światło słoneczne, które działa na mnie jak ładowarka. Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy nie ma czym oddychać nawet nocą.
   Dzisiaj Mila na tapecie w swoim nowym ubranku. Zdjęcia gotowe już od kilku dni, ale jakoś tak post nie był mi po drodze. Ubrano powstało bardzo spontanicznie, w założeniu miała być sukienka. Inna wersja kolorystyczna do sukienki, którą zrobiłam niedawno. Ale jak to ja, zmieniłam zamiar niemal natychmiast po rozpoczęciu robótki. Sukienke pokażę w kolejnym poście a dziś bluzka i szorty. W sam raz na takie upały. Całość robiona na szydełku, kolorystyka turkusowo-czarna, złagodzona białym wykończeniem i skarpetkami. Super pasuje do jej oczu i włosów.
   Zaraz na początku sesji Milka się przewróciła i troszkę przesunęły się jej oczy. Zauważyłam to dopiero po zgraniu zdjęć na komputer. Trochę mi to przeszkadza, ale zdjęcia już zrobione i za późno na powtórzenie sesji.









   Na takie upały najlepsze są sandały. Nie mamy w swoim zbiorze żadnych. Spróbowałam zrobić. Góra jakos poszła ale największy problem to podeszwy, nie wyszło tak jak chciałam, nie ma się czym chwalić. Zdjęcie raczej poglądowe. Muszę nad nimi jeszcze popracować, chyba że uda mi się kupić takie z prawdziwego zdarzenia.




   Oswajam nowy aparat. Jestem na etapie "nie przeszkadzaj" a aparat sam zrobi wszystko za ciebie :P I chyba długo tak pozostanie :)
   Na dziś to tyle, pozdrawiam serdecznie i do napisania :)





piątek, 21 sierpnia 2015

Pierwsze koty za płoty....

  Pierwsze koty za płoty, jak to się mówi. Po wielu bólach lalek doczekał się pierwszego odzienia. Chociaż trudno to nazwać odzieniem, bo to tylko sweter, ale od czegoś trzeba było zacząć. Robienie sweterków dla moich dziewczyn mam już obcykane na maksa i wydawałoby się, że i tym razem to będzie pikuś. Otóż nie był. Prułam kilka razy przy dopasowywaniu rozmiaru i kolejne kilka, wykańczając dekolt. Nie powiem co mi się cisnęło na usta... Niby różnica we wzroście między lalkami nieduża, ale w budowie ciała jednak spora, stąd rozbieżności rozmiarowe. Ale przynajmniej teraz mam jako takie pojęcie wyjściowe. Sam proces robienia i przymiarek to czysta przyjemność, tylko chwile, kiedy trzeba było spruć wcale niemałą część robótki były koszmarem. Schody zaczęły się przy łączeniu rękawów z całością i przy podkroju pach. Ale dałam radę. Sweterek zapinany na guziczki, z ozdobnymi ściągaczami w paseczki. Jak zaczęłam robić rękawy, tak mniej więcej w połowie, przyszło olśnienie, że kurcze nie wiem, czy ręce lalka się wyjmują, jak w obitsu. Byłam mile zaskoczona, kiedy się okazało, że jednak dłonie można wyjmować, bo to bardzo ułatwia zakładanie rękawków.
   Efekt końcowy całkiem przyzwoity. Do czego muszę się przyzwyczaić, to mały rozmiar jego głowy. Pracując z dyniogłowymi, człowiek się przyzwyczaja do zupełnie innych proporcji, więc początkowo strasznie mi to przeszkadzało. Powoli jednak się z tym oswajam.
   A teraz już fotki. Jakość bardzo komórkowa, bo prąd w bateriach się skończył, akumulatory nienaładowane a najbliższy sklep z bateriami ma urlop. Miałam już zrezygnować, ale w końcu zdecydowałam się na komórkę.
   A tak przy okazji, zupełnie zapomniałam, że lalek wciąż bezimienny. Hunterów jest całe stado, więc przydałoby się jakieś inne imię. Właśnie skończyłam oglądanie wszystkich 5 sezonów "Przyjaciółek". Pojawiał się tam niesamowicie rozbrajający męski osobnik - Dagmar. Imię tak mi się spodobało, że proszę bardzo, przedstawiam Wam mojego Dagmara :)






   Możliwości artykulacyjnych to on za wielkich nie ma, ale przynajmniej jest stabilny.
   Zastanawiam się, jak rozwiązać problem ubierania go w sweter wkładany przez głowę, bądź nogi...Z obitsu jest super, bo ramiona się wyjmuje, nie ogranicza to dekoltu w żaden sposób. U niego będzie problem. Nie bardzo mi pasuje zapinanie z tyłu, albo z boku jak u dzieci. Serek bądź polo jest jakimś wyjściem, ale muszę znaleźć sposób na normalny dekolt.
   To na tyle dzisiaj. Wreszcie można oddychać! Jest ciepło, ale rano i wieczorkiem powietrze jest bardzo przyjemne i rześkie, pachnące lasem. Mam nadzieję, że i u Was upały zelżały.
   Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do napisania :))

sobota, 15 sierpnia 2015

W zasadzie nic nowego nie pokażę...

   W zasadzie nic nowego nie pokażę, oprócz zdjęć Zosi, zrobionych jakiś czas temu. Miałam wówczas jak nigdy natchnienie nie tylko do przebieranek, ale także i do fotografowania, co mi się rzadko zdarza. Zosia ubranek ma już tak dużo, że można ją stroić do woli. Gdybym tak chciała pokazać wszystkie możliwe kombinacje, to nie dość, że zanudziłabym Was na śmierć, to i miejsca na zdjęcia by zabrakło. Ale od czasu do czasu odrobina spamu nie zaszkodzi. Skoro zdjęcia już są to szkoda, żeby pokrył je kurz na dysku ;)













 
   Swoją drogą to bardzo słodki z niej dzieciak. Rozczula mnie niemal każda jej poza. Żeby jeszcze jej ciałko chciało mnie słuchac tak, jak bym tego chciała to byłoby miodzio :) Zawieruszył nam się klapek z ostatniego zdjęcia. A szkoda, bo jest fajny, na lato wręcz idealny.
   Miałam te zdjęcia rozbić na 2 posty, ale w kolejce czekają już następne robótki, więc dzisiaj hurtem wszystkie.
   Upał jak był straszny tak jest jeszcze gorszy. Czekam z utęsknieniem wieczoru, a tu sie okzauje, że nawet wtedy temperatura przekracza 30 stopni. W nocy nie ma czym oddychać. Z drugiej jednak strony wolę to niż szarugę i deszcz. Słońce działa na mnie dopingująco. Ale, parę kropli deszczu by nie zaszkodziło. Nawet więcej niz parę. I tego sobie, i Wam życzę. Dziękuję za przemiłe komentarze i odwiedziny :)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Dzisiaj Hunter miał swoje 5 minut...

   Dzisiaj Hunter miał swoje 5 minut przed obiektywem. No dobrze, może trochę dłużej ;-) Ociągałam się z fotografowaniem go strasznie, ale muszę przyznać, że jak nigdy sprawiło mi to nawet przyjemność. Lalek jest stabilny i to bardzo pomagało w ustawianiu go. Tak jak w przypadku dziewczyn szału nieraz dostaję, jak któraś nie chce stać tak, jak ja bym ją widziała, tak z Hunterem rozumieliśmy się bez słów. Widać, że wdzięczenie się przed obiektywem to coś, co lubi. I dobrze! Przyda mi sie bardzo jako model :)
   Nie będę się za bardzo rozpisywać o samej lalce, bo dużo osób przede mną już to zrobiło, więc nie ma sensu powielać. Napiszę tylko, że ogólnie zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Włosy były wypaciane czyms sztywnym, ale bardzo łatwo się to wykruszyło i nawet sprawiaja wrażenie puszystych. Kolor ciała ma taki jaki lubię, proporcje też właściwe, bez zbędnego eksponowania muskułów czy klaty. A jego ubranie, jak dla mnie, to rewelacja. Bardzo starannie odszyte i na pewno nie wyląduje na dnie szafy. Jedyny mankament to torba, która jest wykonana z plastiku... Jakby nie można było z jakiejś eko skóry. Cieszę się, że ma w miarę "normalne spodnie", bo ja niestety szyć nie potrafię i byłby to dla mnie problem. Buty ma fajne, aczkolwiek szukam dla niego troszkę lżejszych. Lalek ma stopę aż 3,6cm i jak na razie nic nie znalazłam. Rozmiary pulipowo-dalowe za małe, a te troszkę większe to już za duże, bo mają 4,5 w środku butka. A chcialabym jakies trampy chociaż. No może gdzieś wyszperam. A teraz fotki:






Przystojny jestem prawda?  



A tak umiesz? Nie? A ja tak, patrz!


A co to już? Koniec?


   Znalazłam w lalkowej szafie sweterek robiony dawno temu dla Milki, z grubej jeszcze włóczki, na grubych drutach, pełen niedoskonałości, ale z ciekawości go przymierzyłam, i prawie rozmiarowo się nadał. Rekawy ciut przykrótkie i ciasnawe, ale dało się patrzeć. Co mnie jednak zdziwiło, to mała glowa :) Jak się ma przewagę dyniogłowych w domu to się człowiek do takich proporcji przyzwyczaja. A tu nagle normalna głowa i wydaje się dziwna. Muszę się z tym oswoić :)
   Nic więcej mądrego nie napiszę poza narzekaniem na gorąco, ale to chyba wszyscy wiedzą i czują. U mnie temperatury dochodzą do 36 w cieniu i nawet późna nocą nie ma wytchnienia. Męczę się strasznie. Normalnie myśleć nie potrafię, bo mi się zwoje topią :)
   Pozdrawiam Was serdecznie, życząc trochę chłodu. A najlepiej trochę więcej niż trochę :)


czwartek, 6 sierpnia 2015

Troszeczkę odpoczynku od Zośki...

   Troszeczkę odpoczynku od Zośki dzisiaj, chociaż zdjęcia maleństwa mam przygotowane. Ale że nie ma tam nic nowego a tylko różne stylizacje, to dziś przerywnik.
   Pisałam, że w mojej gromadce pojawiły się 2 nowe lalki. W końcu zrobiłam im zdjęcia i mogę się pochwalić. Nie są to jakoś szczególnie nowe modele i część z Was nawet je ma w swoich kolekcjach. Nie będzie też zdjęć z odpudełkowania, bo masę takich już było. Poza tym, lalki były tak przymocowane do pudełka, że zanim je oswobodziłam, to poleciało trochę niecenzuralnych słów, czym rozbawiłam małżona. Zapytany czy byłby tak miły i pomógł mi, odpowiedział, że nawet mowy nie ma, to mój prezent i nie odmówi mi tej przyjemności. No bestia, no!
   Lalki kupiłam nowe na allegro, jako dwupak: Ashlynn and Hunter z serii Ever After High. Czym się kierowałam? A tylko tym, że od jakiegoś czasu mam parcie na lalkowego chłopaka. Nie chciałam kupować nic bardzo drogiego, bo nie wiem czy się polubimy i czy podołam z jego garderobą, bo nie ukrywam jest to dla mnie spore wyzwanie. I w zasadzie tylko dlatego chciałam mieć lalka :) Długo zastanawiałam się nad modelem. Żaden lalek z serii Kenów czy MH mi nie przypadł do gustu, bjd na start za drogie... W końcu zobaczyłam Huntera u Oli i zaczęłam przeszukiwać internet i oglądać go na awszystkie strony. No i decyzja zapadła :) A przeszukując allegro znalazłam lalki 2 w cenie jednej. Wszak od przybytku głowa nie boli, prawda?
   Huntera wyjęłam prawie bez problemu, ale Ashlynn miała tak przytwierdzone włosy, że myślałam że jej połowę wyrwę. Trwało to trochę, ale w końcu się udało. Niestety końcówki ucierpiały i są skołtunione. Na razie są jakie są, nie mam planów co do panienki, więc jeść nie wołają. Ashlynn powędruje na półkę z monsterkami, przynajmniej na razie. Ale póki co tak prezentuje się para u mnie:





   Oba modele bardzo mi się podobają. Ashlynn ma matową buzię, nie świeci się, ma kolor oczu, który lubię i cudne blond włosy.Nie podoba mi się jej biżuteria, sukienka i buty.No cóż, nigdy nie miałam ciągot do księżniczek. Poza tym laleczka ma całkiem zgrabne ciałko i zapewne cudownie wyglądałaby w zmienionym makijażu i normalnym odzieniu...może kiedyś :) Na razie będę podziwiać ją jak ją Mattel stworzył.





    Jej buzia mnie naprawdę zauroczyła. A im dlużej ją oglądam, tym bardziej mi się podoba. To już 3cia lalka w kolekcji, która jest w stanie niezmienionym...jeszcze :D
   Dzisiaj na tym skończę, nastepnym razem poświęcę trochę czasu Hunterowi, bo to on jest głównym sprawcą zamieszania :)
   Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję za te miłe komentarze pod ostatnim postem :)


niedziela, 2 sierpnia 2015

Zrobiłam ostatnio przegląd swoich włóczek...

   Zrobiłam ostatnio przegląd swoich włóczek...jest tego sporo, część nawet nie napoczęta. A nowe przybywają z każdą nową wizytą w pasmanterii :) Szkoda tylko, że większość jest za gruba. Rozdzielanie nitek to mało przyjemna cześć, ale jak nie ma innego wyjścia, to włóczkę trzeba przygotować. Kordonki są ładne, to fakt, ale nie mają tego włoska co ma włóczka.
   Do włóczki, z której Zosia ma sweterek podchodziłam 3 razy. Ciągle mi się rozchodziła przy rozdzielaniu i rwała. Złość mnie brała jak nie wiem co, ale w końcu mi się udało. Nie żałuję zmarnowanego czasu, bo sweterek wygląda jak robiony z moherku. Ma krótki rękawek i kapturek. Kapturek to tylko ozdoba, jest za mały do zakladania, ale u dyniogłowych użytkowe kaptury mi się nie podobają. Robiłam już takie i drażniły mnie, kiedy takie duże wisiały na plecach.
   Podobnych cieniowanych włóczek mam trochę, w różnej kolorystyce. Skoro tą się udało, to z innymi też powalczę :)
   Użyłam drutów 1mm, to najcieńsze jakie mam. Wyginają sie trochę w trakcie robienia, ale lubię je, bo można nawet użyć nici :) Odkąd je mam to nie wyobrażam sobie, jak mogłam robić na grubszych :)
   Bluzeczka podobnie jak dwa posty niżej, na szydełku, tylko kolor inny. Bardzo je lubię, pasują do wszystkiego. No i można włożyć pod sweterek :)
   Spódniczki nie moje, błękitna szyta przez Gabi, rózowa przez Malfrue :) Obie ulubione.








   Zdjęć zrobiłam sporo, w różnych stylizacjach. Dzisiaj tylko cześć, resztę następnym razem, bo za dużo na jeden post.
   I muszę się pochwalić - kupiłam aparat !!  Jutro odbieram ze sklepu, mam nadzieję że jakość zdjęć się poprawi. Nie jest bardzo profesjonalny, ale i fotograf ze mnie żaden. Na moje potrzeby (i lalkowe) w zupełności wystarczy :)
   Przeglądałam dzisiaj ebay i chyba znalazłam wiga dla Soni. Na modelce wyglądał uroczo. Lalka miała nawet makijaż i oczy zbliżone do Soni. Powinien jej poasować. Jest delikatny i leciutki, to najważniejsze. Duże lalki są nafochane na mnie. Sonia leży w pudełku, zdjęłam jej wiga, bo mnie naprawdę drażnił. Milki wig też do wymiany, ale tu chyba nie będzie problemu z wyborem. No i szukam jeszcze jednego, dla maluszka, który do mnie leci :)  Nie wiem kiedy duże lalki będą się nadawały do pokazania.
   Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tymi lalkowymi dylematami :)